NAZYWAM SIĘ LILIANA TRZPIL. JEŚLI CHCESZ DO MNIE NAPISAĆ TO ZAPRASZAM: liliana.trzpil(wstaw małpę)gmail.com

CYTOWANIE FRAGMENTÓW Z PODANIEM AUTORA I ŹRÓDŁA czyli: Liliana Trzpil, blog http://ciekawamedycynat.blogspot.com



środa, 8 lutego 2012

SZCZEPIONKA NA RAKA

Czemu piszę na filii bloga o rozrodzie, zamiast na głównej Ciekawej Medycynie? Dlatego, że chodzi o konkretnego raka.

Mianowicie – raka szyjki macicy. Faceci też niech poczytają, bo mogą być nosicielami, nawet jeśli nie mają szyjki.


Z rakiem szyki macicy jest tak, że on (ten rak) częściej się zdarza, jeśli kobieta ma na śluzówce szyjki macicy obecne pewne konkretne wirusy, które nazywają się wirusy brodawczaka, a wręcz konkretne typy tego wirusa. Obecność można stwierdzić testem (wymaz). Zakażenie często jest bezobjawowe, nawet nie wie się, że się tego wirusa ma. Jak kobieta jest zakażona którymś z tych typów, to częściej (statystycznie) rozwinie u niej się rak – ale nie jest to obowiązkowe, to znaczy: można być zakażonym a raka nie dostać. I odwrotnie – można dostać raka nie będąc zakażonym. Niemniej częściej się dostaje raka jak się tego wirusa ma.

Bywa nawet nazywany rakiem prostytutek. Zakażeniu sprzyja duża liczba partnerów seksualnych, albo partner seksualny (może być i jeden), który miał kontakt z licznymi partnerkami.

Istnieje szczepionka na tego wirusa. Powiedzenie że istnieje szczepionka na raka – jak w tytule - to baaardzo duży skrót myślowy. Można się ochronić przed wirusem, ale to nie znaczy, że jest się ochronionym przed rakiem. Jedynie „mniejsza częstość występowania”.

Kto ma się szczepić?
(Błagam, niech żadna czytelniczka bloga nie próbuje przypadkiem brać tego do siebie!)
Osoba, która planuje dużo kontaktów seksualnych. Obojętne czy chodzi o kontakty płatne, czy rozrywkowe. Najlepiej przed tymi kontaktami. (Niech mi się tu nikt nie obraża!)

No dobrze, a… Czy ma się szczepić dziewczyna, która planuje spokojne rodzinne życie i nie przewiduje bogactwa partnerów seksualnych? Czy ta szczepionka pomoże?

NIE WIEM.

Ja jestem tylko lekarzem z ogólną wiedzą, bez specjalizacji w szczepionkach. Ja nie nadążam z czytaniem bieżąco swojego kawałka medycyny z doktoratu o alergenach, a co dopiero jakbym się miała wgłębiać w inny temat. Należy przepytać specjalistę, on będzie na bieżąco.

Czy specjalista będzie wiedział?
Ano właśnie… Niekoniecznie.

Szczepionka jest skuteczna, jeśli po wprowadzeniu powszechnych szczepień – będzie mniej chorych ludzi w populacji. Wtedy na pewno wiadomo, że zadziałała. Ale czy ma się szczepić ta jedna konkretna dziewczyna? Czy nie? Precyzyjną odpowiedź można uzyskać – uwaga: żadna komisja bioetyczna nie puści takiego badania – podając szczepionkę, a następnie zakażając w kontrolowany sposób takie kobiety, z grupą kontrolną z zakażeniem i bez szczepionki. Nie ma takich badań i (mam nadzieję) nie będzie, bo żadna komisja bioetyczna nie zgodzi się na celowe zakażanie ludzi. Można wnioskować pośrednio, i to będzie wiedział specjalista. Jakie są wyniki takich badań pośrednich, pozwalających wnioskować że szczepionka pomoże i że jest skuteczna – na przykład stwierdzających że kobiety z rakiem częściej są zakażone wirusem niż nie zakażone, albo że w grupie zaszczepionych po 15 latach częstość występowania raka jest mniejsza niż w populacji ogólnej. To nadal nie jest pewność, ale już jakaś, nawet niezła wskazówka. Teraz rozumiecie, czemu może się zdarzyć, że nawet specjalista nie da precyzyjnej odpowiedzi.

Piszę o tym, dlatego, żebyście zdawali sobie sprawę jak często znajdujemy się na granicy obecnej wiedzy. Kiedyś mi się wydawało, że wszystko wiadomo. Że jak nie ma w książce szkolnej, to będzie w uniwersyteckiej. A tymczasem – czasem nie ma ani w uniwersyteckiej książce, ani nawet w artykułach najnowszych – bo po prostu nie wiadomo. Niemniej – specjalista będzie miał najświeższą i najpełniejszą wiedzę, jaka jest dostępna. Może powie „warto”, a może powie, że to nie jest (jeszcze) jednoznacznie wiadomo. Ja do szczepionek jestem „za krótka”, nie wiem. Ale wiem coś innego, bardzo bardzo ważnego:


WCZESNE STADIUM RAKA SZYJKI WYKRYWA ZWYKŁA CYTOLOGIA.


Czy wybierzesz szczepienie, czy wybierzesz nie szczepienie – to i tak należy sobie robić cytologię, bo ochrona przez wirusem nie oznacza ochrony przed rakiem. Robić cytologię. Raz w roku (chyba że ginekolog powie żeby częściej. Nie chować głowy w piasek, a szyjki nie chować przed ginekologiem, tylko robić cytologię. I dowiedzieć się, co wyszło. I jak wyszło coś innego niż „1” albo „2” – to koniecznie iść do lekarza. Niezależnie od szczepienia, lub braku szczepienia. Tak, szczepione panie też mają robić cytologię.

A szczepienie miało chronić?! To jak to ?!

Sory. Jest jak jest. Szczepienie zmniejsza ryzyko, ale nie chroni. Nic na to nie poradzę, jest jak jest. A właściwie poradzę: robić cytologię.

-------
To co, w następnym odcinku pewnie mam napisać, co to jest właściwie ta cytologia?

wtorek, 7 lutego 2012

DZIECKO Z PROBÓWKI

Zabronić, czy popierać? Tym się nie będę zajmowała tutaj oceną moralną. Ale dobrze jest wiedzieć jak to działa. Chociażby po to by wiedzieć czego właściwie się jest zwolennikiem, albo przeciwnikiem.

Zamieszczam po znajomości tekst kolegi, który ma do czynienia z in vitro, i to tak na co dzień, bo pracuje w miejscu gdzie jest to rutynowa procedura. Tomek jest diagnostą laboratoryjnym, absolwentem Uniwersytetu Medycznego, ambitnym, ciekawym świata naukowcem i dobrym źródłem wiedzy. Pisze świetnym, obrazowym i interdyscyplinarnym językiem. Sama bym tak dobrze o „in vitro” nie napisała. Miłej lektury!

---------
Jak wygląda dziecko z próbówki?

Wiadomo z dziećmi są zawsze jakieś problemy. Zdarza się, że problem się pojawia jeszcze przed dzieckiem. Czyli próbujemy, próbujemy i nic albo co jeszcze gorsze jest problem z donoszeniem. Para z problemem zazwyczaj udaj się w końcu do ginekologa, tez zleca badania hormonów, robi USG czasami histeroskopię, czyli to samo mniej więcej co gastroskopia tylko że macicy oraz badania faceta czyli zazwyczaj wystarcza jakościowe badanie nasienia. Na podstawie wyników badań, wywiadu i obserwacji określa się z jakim typem niepłodności mamy do czynienia. Problem może leżeć po jednej bądź po obu stronach ale przejdźmy do sedna czyli co się dzieje gdy konwencjonalne metody nie skutkują.

Niesławna procedura in-vitro (czyli w szkle) polega na ułatwieniu startu dziecku na tym pierwszym odcinku drogi przez życie. Pierwszym etapem jest stymulacja kobiety hormonami. Robi się to po to aby dojrzało kilka jajeczek na raz. No bo wszyscy wiedzą, że jaja to mają wbrew obiegowym opiniom kobiety. Siedzą sobie te jaja w jajnikach i powoli dojrzewają, raz w jednym raz w drugim jajniku tu obrazek: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Illu_cervix.jpg nam jednak do zapłonienia potrzebnych jest kilka i to na raz tak więc wymusza się dojrzewanie kilku.
Gdy już sobie urosną pęcherzyki Graffa (małe inkubatory na jaja) to ginekolog wraz z anestezjologiem, położną i embriologiem przystępują do mrocznego rytuału nazwanego punkcją. Cel jest taki aby nakłuć jajnik, pobrać płyn z pęcherzyków, który powinien zawierać komórki jajowe. Następnie embriolog przeszukuje pobrany płyn oczyszcza odnalezione komórki jajowe z komórek ziarnistych i przygotowuje do zapłodnienia.
W między czasie w otoczeniu zdjęć nieskromnych kobiet przyszły ojciec oddaje nasienie. Choć nie zawsze, czasami i jemu potrzebna jest punkcja a nie jest to widok dla ludzi o słabych żołądkach, na szczęście sam pacjent wtedy śpi. Nie zależnie od sposobu dostarczenia materiału tenże się oczyszcza, płucze i izoluje się z niego plemniki, małe zwinne kijanki.
Punktem kulminacyjnym jest tzw zakłucie czyli trzeba sobie usiąść przy mikroskopie i przy użyciu mikromanipulatorów złapać plemnika w igłę wbić się w komórkę jajową i wpuścić go tam. Jest to moment powstania nowego życia, naprawdę fajnie się na to patrzy.
Każda zakłuta komórka jest już teraz zygotą trafia na swoje własne podłoże wzrostowe i 3 dni dzieli się, tym samym otrzymuje status zarodka. Oczywiście takie hodowle też trzeba pielęgnować i ich doglądać. Jedne zarodki rosną szybciej inne wolniej. Po około 3 dniach następuje transfer czyli przeniesienie zarodków do ich miejsca przeznaczenia: na ścianę macicy. Oczywiście kobieta nadal jest na lekach, które przygotowują ścianę do przyjęcia zarodków. To ile zarodków się poda zależy od wieku pacjentki, preferencji, poziomu hormonów, historii ciąż. Zazwyczaj podaje się 2. Zazwyczaj rodzi się jedno dziecko. Podaje się dwa gdyż poprawia to stymulację, organizm kobiety lepiej zauważa 2 zarodki niż jeden. Jeśli zachodzi taka potrzeba podaję się więcej. Podanie zbyt dużej ilości to ryzyko ciąży mnogiej, która jest niebezpieczna a podanie zbyt małej to ryzyko że się nie uda. Zazwyczaj tylko jeden zarodek ma tyle siły by się rozwinąć a pozostałe obumierają. Czasami zdarzają się bliźniaki a raz na jakiś czas nawet trojaczki. Aby uspokoić tych, którzy na słowo obumierają dostają wstrząsu podam dość ciekawą informację. Otóż w naturze około 80% zarodków naturalnie obumiera w ciągi pierwszych tygodni ciąży. Czego w ogóle kobieta nie zauważa. Tak po prostu niestety jest, nie zależnie od tego jaką metodą powstało dziecko to jest jednym z 5 które miało szanse się urodzić.
W trakcie 3 dniowej hodowli na płytkach też część zarodków obumiera. Często jest też tak, że z pobranych komórek jajowych tylko kilka nadaje się do dalszych etapów.
Tu docieramy do najbardziej chyba kontrowersyjnej części całej procedury: co się dzieje z resztą zarodków? Zazwyczaj tworzy się ich więcej niż się podaje z prostej przyczyny, wcale nie musi się za pierwszym razem udać. Dodatkowe zarodki się mrozi. Używa się do tego specjalnych odczynników i rurek i ostatecznie wkłada się je do ciekłego azotu. Pojemniki na ciekły azot to takie pękate beczki o budowie kubka termicznego w których wiszą sobie koszyczki z materiałem od pacjentów i to wszystko jest zalane ciekłym azotem. Z uwagi na porównanie do lokaty bankowej taki materiał nazywamy depozytem.
Zarodki w takich beczkach są absolutnie bezpieczne dla nich czas się zatrzymał. Czekają na decyzję swoich protoplastów (rodziców) bo w każdej chwili można je rozmrozić i podać do transferu. Zarodki takie się nie starzeją za to ich matka tak więc nie warto czekać do pięćdziesiątki bo wtedy ciąża jest bardzo ciężka do donoszenia.
Część rodziców decyduje się na przekazanie zarodków do adopcji i takie zarodki można adoptować, przyjąć, donosić, urodzić i wychować podejrzewam że jest to prostsze niż zwykła adopcja ale na pewno więcej kosztuje.

-------
Ładnie napisał, prawda?
Nie wiedziałam, że mrożone zarodki można adoptować. W razie pytań do Tomka – wpiszcie je w komentarze, albo dajcie do mnie. Przekażę.
I proszę, oszczędźcie komentarzy natury moralnej. Trzeba wiedzieć jak wygląda procedura, żeby móc ją polecać lub potępiać. I to, że umieszczam informacje o „in vitro” nie oznacza że jestem zwolennikiem. Umieszczam opis, żeby było wiadomo JAK TO DZIAŁA.

sobota, 4 lutego 2012

BIEGUNKA

Biegunka – czyli kupa za rzadka i za często – to zwykle chodzi w parze. Bywa, że do kompletu jeszcze się wymiotuje przy zatruciu pokarmowym, ale to nie jest obowiązkowe.

Jak sobie pomóc?


ZJEŚĆ WĘGIEL MEDYCZNY.

Proszę nie używać środków zapierających, bo jeśli zatrucie jest jakimś wirusem czy toksyną – to zatrzymuje się w organizmie czynnik patologiczny! Zatrzymuje się toksynę! Węgiel jest fajny, bo wchłania toksyny i można bezpiecznie podać przy różnych typach zatruć.


MINIMALNA DAWKA WĘGLA TO 3 gramy CZYLI 10 TABLETEK.
TO NIE JEST POMYŁKA. TO JEST 10 (DZIESIĘĆ) TABLETEK, CZYLI JEDEN LISTEK (blister). I ja mówię o pojedynczej dawce.

Dawka na cięższą sraczkę to 20 tabletek, czyli 2 listki (blistry).

Tak. No, co ja poradzę, że tak jest. Od 3 do 6 gramów jest dawka lecznicza. Tabletki są po 0,3 grama, i są zrobione prawie z samego aktywowanego węgla (czyli węgla leczniczego). To wychodzi od 10 do 20 sztuk na jedną dawkę. Jak ktoś zje dwie tabletki, to niech się potem nie dziwi, że nie pomogło.

To nie mogą zrobić większych tabletek?!
Mogą czy nie mogą – dostępne w sprzedaży są takie, jakie są - po 0,3 grama. Należy zjeść 3 gramy (co najmniej).

Czy węgiel można przedawkować?
Nie.
Można zjeść dużo. On nie zaszkodzi. To tylko spalone drewno konkretnego gatunku wierzby (ja mówię poważnie) i do tego bardzo, bardzo drobno stare (naprawdę). Tak jakby się trawy najeść. Drewno jak drewno. Czyste i spalone i tyle. Co tu może zaszkodzić?

Co jeszcze zrobić?
- Pić. Dużo. Wody, najlepiej wysokozmineralizowanej, lub innych wysokozmineralizowanych napojów.
- Zjeść soli, najlepiej tej „brudnej”, czyli nieczyszczonej, bo ona będzie miała domieszkę innych minerałów, a nie sam tylko czyściutki NaCl. Jeśli bierzesz z jakiegoś powodu potas, to weź sobie dodatkową tabletkę na rzecz biegunki.

Jak przez parę godzin nie przejdzie, to udać się do lekarza.
Uwaga – to jest stan nagły, więc przychodnia, która przyjmuje w określonych godzinach i na zapisy może być niedostępna. Ale teraz są takie wynalazki jak przychodnie z całodobowym dyżurem, oddziały pomocy doraźnej, oddziały ratunkowe itp. – takie gdzie trafiają pacjenci chorzy nagle, ale niekoniecznie ciężko i nie wymagający leżenia w szpitalu. A jedynie zbadania przez lekarza i przepisania leków, tyle że szybko. To jest dobre miejsce, żeby się zgłosić z biegunką.

UWAGA: Jeśli ktoś do kompletu traci przytomność, albo ma silny ból brzucha, albo w kupie ma krew – należy udać się do lekarza błyskawicznie i wtedy izba przyjęć szpitala może dobrym pomysłem.

piątek, 3 lutego 2012

KUPA PRAWIDŁOWA

Jaka jest norma dotycząca kupy?
Czy musi być codziennie, rano?

Ano wcale nie musi. To jest najczęściej spotykana wersja. Niemniej trochę jest zabawnie z normą dla kupy, bo nie ma takiej normy. Przyjmuje się (i ja mówię o fachowej medycynie) od 3 razy dziennie do raz na 3 dni. I wtedy jest dobrze. Ale, uwaga, jeśli jest rzadziej albo częściej i nie powoduje żadnych innych dolegliwości to sama nietypowa częstość nie wymaga żadnej interwencji. Tak. Po prostu. Gorzej jeśli jest zaburzona konsystencja:


Konsystencja.

Ma być miękka, ale spoista. Cóż za ścisłe określenia, prawda? Generalnie ma być taka, żeby problemów nie sprawiała. Czyli ani za twarda, ani za miękka.

----------
Jutro będzie o biegunce.

Za twarda - może uszkadzać śluzówkę, i sprawiać ból - i tu warto coś zrobić - niekoniecznie jechać od razu z ciężkimi lekami, może wystarczy więcej pić, albo zjeść więcej tłustego, albo zjeść trochę śliwek, czy płatków owsianych. Albo się poruszać, jeśli się ma siedzącą pracę – też pomaga.

Za miękka – no, z tym to już jest naprawdę dziwnie, jak się o rzadkości kupy rozmawia. Co to właściwie jest za rzadka kupa? Na pewno jest za rzadka, jak nie daje się utrzymać zwieraczem. Na pewno jest problem, jeśli jest gwałtowne parcie na stolec (czyli gwałtowne „chcenie kupy”) – z tego prozaicznego powodu, że można nie zdążyć. Wtedy niewątpliwie należy interweniować. Generalnie przy biegunce najlepiej podać węgiel leczniczy, a więcej o biegunce w rozdziale BIEGUNKA. Ale zanim przykleimy łatkę „biegunka”, to pomyślcie – jeśli kupa jest bardzo miękka i jest często, ale jest regularnie, żadnych dolegliwości pacjent nie ma, zwieracze grzecznie trzymają – to co tu leczyć?! Zegarek leczyć?! A po co? Zdrowych nie leczymy.

Proszę nie uważać, że poranna codzienna kupa – to jedyny słuszny model idealny.
Prawidłowa kupa, to kupa, która nie sprawia problemów. I już.

--------------
Jutro będzie o biegunce.